Nigdy człowiek nie wyrasta na tyle ze swoich lat dziecięcych, by nie szukał w swym otoczeniu społecznym oparcia i życzliwości.
Antoni Kępiński
Każdy z policjantów spędza na służbie minimum 8 godzin. Siłą rzeczy jest, że obraca się w środowisku kolegów i koleżanek, a także wśród społeczeństwa. W tym rozdziale chciałybyśmy się skupić na relacjach między współpracownikami. Każda z jednostek, w których przeprowadzałyśmy badania różni się od siebie nie tylko pod względem wielkości, czy obszaru na którym działa. W każdej z nich pracują ludzie, którzy, co prawda tworzą zespół, ale jest to zespół indywidualności. Łączy ich, a czasem dzieli, specyfika pracy, jaką wykonują.
Jak powiedział nam w pierwszym wywiadzie nadkomisarz Radosław Selgowski [RS], Zastępca Komendanta [KPP] w Grzęzidołach, policjanci spotykają się w swoim gronie także w prywatnym życiu. Niemniej jednak, na takich imprezach często rozmawiają o swoim życiu zawodowym, co nie sprzyja „odstresowaniu”. Natomiast, gdy spotkałyśmy się z nim po raz drugi po 8 miesiącach, usłyszałyśmy:
[RS]: Nie cierpię tej firmy.
[Pyt.]: No, ale czemu nagle taka zmiana stanowiska? Ostatnio słyszałam
od Pana, że nie jest w tej pracy nigdy nudno, że drugi raz też wybrałby Pan tę samą...
[RS]: Okazało się, że mam do czynienia z „debilami”. [Pyt.]: To znaczy?
[RS]: Głupota proszę Pani moich podwładnych i przełożonych „sięgnęła
I dalej przytoczył nam przykład:
[RS]: Pracują proszę Pani po 17, 18 lat. W Komendzie tu był taki przypadek,
a można by tu było doktorat o nim „walnąć”, całe on 18 lat już pracuje, robił wszystko, żeby nic nie robić w tej Komendzie. Jak Boga kocham, wszystko robił, żeby się nie napracować, żeby nic nie zrobić i teraz, jak myśli o emeryturze, to okazuje się, że przez te jego 18 lat służby, wszyscy mu „kłody pod nogi” rzucali w tej Komendzie. Nawet ja mu „rzucałem kłody pod nogi” 18 lat temu. No mówię „koniec świata”. No „ręce opadają”. I takich ludzi jest bardzo dużo. Co by tu nie mówić, skracając naszą rozmowę do niezgrabnego minimum, należy powiedzieć, że do zarządzania należy mieć talent i, że prawdziwego zarządzania, a nie jest to proszę Pani tylko wydawanie głupich poleceń, bo polecenie to każdy umie wydać, ale jak rozliczyć z realizacji tego polecenia, jak zachęcić ludzi, żeby pomimo tego, że już na „ryj padają” – poszli i jeszcze to zrobili..., więc trzeba mieć talent nie tylko...
Natomiast inaczej jest, gdy się mówi o małej sekcji, choćby się ona znajdowała w tej samej Komendzie. Sierżant sztabowy Rafał Waleczny [RW] z [KPP] w Grzęzidołach – Asystent [MS], tak nam odpowiedział na pytanie, dotyczące relacji między pracownikami z Sekcji Ruchu Drogowego:
[RW]: Według mnie są dobre. Jest to mała i specyficzna Sekcja. Wszystko
o czym się mówi, w zasadzie zostaje w ramach Sekcji. W sytuacjach zagrożenia zawsze wiem, że kolega jest w stanie mi pomóc.
[Pyt.]: Czy w Pana ocenie ta praca zbliża ludzi?
[RW]: Tak, zwłaszcza, że po wstąpieniu do Policji grono znajomych się
zawęża, ludzie się odwracają.
[Pyt.]: Czemu?
[RW]: Ludzie się nie chcą przyjaźnić z „gliną” lub mają złe skojarzenia.
Tutaj wtrącił się nadkomisarz Michał Sylwecki [MS] – Naczelnik tej Sekcji:
[MS]: Policjanci to jednostki hermetyczne. Poza tym rozmowy zawężają się
do rozmów o służbie.
Sierżant Marek Trop [MT], Detektyw z Referatu Operacyjno-Rozpoznawczego z tej samej Komendy twierdzi wręcz:
[MT]: Nie ma relacji między Sekcjami, są relacje między policjantami.
Zaś w Miłkowie, podkomisarz Jerzy Król [JK], Komendant [KP-1] uważa, iż w jego jednostce policjanci często spotykają się na gruncie prywatnym. Potwierdzają to oprawione w ramkę, wiszące na ścianie gabinetu ich grupowe zdjęcia.
Sierżant Maciej Walka [MW] oraz posterunkowa Aneta Gnat [AG] z patrolu policyjnego z tego Komisariatu, na pytanie, dotyczące stosunków w pracy, potwierdzili nam słowa Komendanta. Są wspólne „sylwestry”, grille, choć nie ma naturalnie możliwości, by cały zespół się spotkał, bo ktoś musi pełnić służbę. Mogą oni zawsze liczyć na pomoc kolegów. Jak się dowiedziałyśmy, jest to też specyfika małej jednostki.
W związku z panującą tak rodzinną atmosferą, zapytałyśmy, czy podwładni podważają rozkazy, jakie im wydaje Komendant [JK]. Odpowiedział on, że bardzo często. Jeśli są racjonalne argumenty, to ich wysłuchuje i jeśli może, to czasem przychyla się do sugestii. Niemniej jednak, to on jest odpowiedzialny za pracę całego Komisariatu i czasem podejmuje autorytarne decyzje. Często się też zdarza, iż odbywają się dyskusje w danej sprawie w większym gronie i dochodzą wtedy razem do jednego rozwiązania.
Dla młodszego inspektora Szymona Sowy [SSa], Komendanta [KRP-x] w Warszawie, problemem źle wpływającym na integrowanie się pracowników, jest brak czasu.
[Pyt.]: Czyli nie ma takiego czasu na integrację i takie poznanie prawdziwe? [SSa]: Tak. Znaczy... nawet nie chodzi o tą integrację, ale czasami trzeba by
było usiąść z Naczelnikiem i pogadać, no tak: „słuchaj, no masz takie i takie wyniki, no co byś tam... co ci jest potrzebne, to, a może coś zmienić?, a może zrobić?”, za mało mam takich chwil, jeżeli chodzi o sprawy służbowe, nie?
Drążyłyśmy jednak temat dalej:
[Pyt.]: [J]akie stosuje się w Pańskiej Komendzie formy integrowania
policjantów? Czy macie takie pomysły?
[SSa]: Tak, mamy. Od czasu do czasu spotykamy się, znaczy w wakacje były
dwa takie spotkania, no i rozgrywamy mecze piłkarskie: o Puchar Komendanta Rejonowego, później drugą imprezę zorganizował Komendant z Ursynowa i był mecz o Puchar Komendanta z Komisariatu z Ursynowa, są mecze, jest muzyka, jest grill, jest piwo...
[Pyt.]: A co sądzi Pan o jeszcze innych metodach i które uznałby Pan
za pomocne w procesie integrowania, szczególnie takiej grupy, jak grupa policjantów?
[SSa]: To jest bardzo specyficzna grupa. Takie imprezy są bardzo sympatyczne,
natomiast one pozwalają się, no może nawet nie tyle poznać, co wpływają na to, że dane wydziały, bo to jakieś dane wydziały wystawiają, czy dane komórki wystawiają swoje drużyny – i rodzi się współzawodnictwo, więc to jest taka swoista też forma współzawodnictwa. Tutaj robią to na osiąganie jakichś tam wskaźników w ujęciu statystycznym, natomiast tam, każdy chce być lepszy od drugiego w zakresie zwycięstwa w tych meczach i to też ich z jednej strony integruje, z drugiej, tam są też różne antagonizmy między nimi przy takich imprezach...
Aspirant sztabowy Adam Adamski [AA] z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego [KRP-x] w Warszawie wspomina:
[AA]: No, to bywały dawniej przyjęcia, takie typowo już po pracy, suto
zakrapiane alkoholem, no i kobiety, mężczyźni, dochodziło do tańców na stole na „golasa”, wyzywające zachowanie się kobiet, wręcz domagające się, żeby wybrany policjant je zadowolił...
[Pyt].: To policjantki, czy przełożone? [AA]: Przełożone [...].
Tutaj nastąpiła opowieść o Pani Kadrowej, którą przytaczamy w rozdziale o policjantkach.
Być może w trakcie zwyczajnej służby jest trudno się integrować, ale różnego typu wyjazdy, np. szkolenia temu sprzyjają. Adam, zapytany o tego typu wyjazdy, tak odpowiedział:
[AA]: Typowe szkolenia, ciężka praca, bez żadnych rozrywek, od rana
do wieczora, od 6.00 do 22.00, tak, że człowiek kładł się zmęczony, spał do rana... [uśmiech].
[Pyt.]: Nie wierzę... [śmiech]. [AA]: Bardzo dobrze... [śmiech].
[Pyt.]: Nie... No jak się odbywały? Przecież tacy mężczyźni i kobiety,
„spuszczeni ze smyczy”... Rodziny, żony, dzieci w domach… Oni sami na wyjeździe...
[AA]: Ja mogę powiedzieć o sobie, że to jest pięć godzin rozmowy przez telefon
z ukochaną kobietą, a jak się pięć godzin rozmawia dziennie przez telefon, no to już nie ma czasu po szkoleniu na co innego... [śmiech].
[Pyt.]: No dobrze..., a jak się jeszcze nie miało tej ukochanej kobiety? Albo
inni…, jak postępowali? Z obserwacji?
[AA]: To czas na takim szkoleniu, we wszystkich jednostkach zaczyna się
od godziny 6.00 rano pobudką, jest toaleta poranna, czasami bywała tzw. zaprawa poranna, ale nie we wszystkich jednostkach, większość policjantów w ogóle unikała tej zaprawy porannej, twierdząc, że to jest jedna wielka bzdura, że są dorosłymi ludźmi...
[Pyt.]: To związane z gimnastyką?
[AA]: Tak. Zaprawa, czyli 10, 15 minut takiej zaprawy pod wodzą któregoś
tam z zarządzających, przełożonych, no i większość policjantów unikała tego.
[Pyt.]: Można było uniknąć?
[AA]: Nie można było uniknąć, ale są sposoby typu: schowanie się w ubikacji,
w łazience, pod łóżkiem... [śmiech].
[Pyt.]: No dobrze, a później dzień jak wyglądał?
[AA]: Później? No później była toaleta poranna, śniadanie, wykłady, obiad,
wykłady, po wykładach czas wolny, no i czas wolny był..., każdy tak osobiście podchodził do tego czasu wolnego...
[Pyt.]: I co się działo w czasie wolnym?
[AA]: Niejednokrotnie się wychodziło do knajpki, czyli na piwko,
na „dziewczynki”... [śmiech]. [Pyt.]: A jakieś odwiedziny rodzin?
[AA]: Nie, no żadne odwiedziny... Zawsze każdy policjant mówi, że to jest
zakład zamknięty i tam nikt nie może odwiedzać, co by się żona nie „przyszwędała” i nie zobaczyła, co tam się dzieje... [śmiech].
[Pyt.]: A co się dzieje? [śmiech].
[AA]: ...że taki policjant może leżeć sobie w swoim łóżku po prostu pijany... Żadnych „panienek” tam nikt nie przyprowadzał, bo akurat nie można nikogo
wprowadzać było do szkoły, natomiast spokojnie można było wyjść na zewnątrz i sobie zapoznać...
[Pyt.]: Na czas szkolenia, czy takiej szkoły?
[AA]: Na czas szkolenia... Niejednokrotnie były też... Policjanci łączyli się
w pary z jakimiś samotnymi w tym czasie policjantkami.
[Pyt.]: Takie małżeństwa policyjne, nieformalne... na czas szkoły, a potem? [AA]: No tak. Niejednokrotnie było tak, że to był policjant, czy policjantka
w rodzinie policyjnej, czyli mąż był policjantem, a ona na kursie policyjnym i tak samo tutaj: on policjant na kursie, a żona – tam w domu została, ale policjantka..., czyli wszystko zostawało w rodzinie... policyjnej... [śmiech]. [Pyt.]: Czy zdarzały się sytuacje, że pojawiały się dzieci policyjne z takich
związków? Takich rodzin policyjnych?
[AA]: No pewnie... Stąd się wzięła bajka o „smurfach”... [śmiech]. Skądś się
„smurfy” muszą brać... [śmiech]. Nie... Ja nic nie wiem na ten temat... [śmiech].
Ciekawiło nas jednak to, że wśród niektórych panuje opinia, iż policjanci żyją w swojej organizacji jak w rodzinie, więc nie omieszkałyśmy o to zapytać.
[Pyt.]: [J]akie są formy tej integracji?
[AA]: No może to było kiedyś. Teraz coraz mniej spotyka się takiej integracji
policyjnej. Niejednokrotnie policjanci z jednego wydziału nie znają się nawet bliżej, ogranicza się to do znajomości jedynie: imienia i nazwiska, nie znają swoich rodzin., nie wiedzą nawet, gdzie mieszkają, jakie mają problemy osobiste. Zazwyczaj znają się ci policjanci, którzy razem siedzą w pokoju, pokój obok.
[AA]: Powodem jest duże obłożenie pracą i przełożeni dążą do tego, żeby
nie było właśnie takiej integracji: policjant z policjantem.
[Pyt.]: Czy można by było porównać to do organizacji korporacyjnej?
[AA]: Można porównywać tak. Tutaj jest walka o stanowiska,
bo ze stanowiskiem wiąże się odpowiedni profit: odpowiednia władza, odpowiednie pieniądze, odpowiedni przywilej, natomiast jest mała możliwość walki o te stanowiska, z uwagi na to, że są przyjmowani na nie ludzie spośród znajomych, rodziny, koledzy kolegów...
[Pyt.]: Skoro tak długo pracujesz, jak możesz ocenić stosunki między
pracownikami? Czy to tylko zawsze jest „walka szczurów”?
[AA]: Nie... Nie... Wcześniej, można powiedzieć, że to były takie stosunki
bardziej koleżeńskie, rodzinne, teraz coraz bardziej zauważam, że te stosunki są takie chłodne, służbowe, ograniczają się tylko do tych ośmiu godzin spędzonych w pracy i później po pracy już nie ma kontynuacji tych stosunków koleżeńskich.
[Pyt.]: Czyli obecnie ta praca nie zbliża ludzi?
[AA]: Nie. Obecnie praca nie integruje, nie zbliża, jest taka chłodna,
tak bezosobowo podchodzą policjanci do siebie.
Hm… Niech za podsumowanie tego rozdziału posłużą nam słowa aspiranta Stanisława Skoka [SS], Dyżurnego z Dyżurki [KPP] w Grzęzidołach:
[Pyt]: Jak się Panu współpracuje z kolegami? [SS]: W skali 1: 10 dałbym 6.
[Pyt.]: Dlaczego?
[SS]: Ludzie są różni i różnie się współpraca układa. Jednych się lubi,
drugich mniej; każdy ma inny charakter.